HEJ HO!
Witamy z pierwszą częścią długiej
powieści. Bardzo długiej... oj uwierzcie. Stron tu będzie od diabła i ciut
ciut. Potraktujcie ten pierwszy rozdział jako przedsmak szaleństwa. Te
dzieciaki... przeszły nie jedno. Trzymajcie za nie kciuki!
ROZDZIAŁ I - CZYLI O TYM JAK SZAFA ZABRAŁA
NAS DO NOWEJ NARNII
Ryu wpadł do pierwszej klasy maluchów i
szybko ich przeliczył, wcześniej spoglądając na dziennik. Byli wszyscy.
Odetchnął głęboko i kazał im ustawić się w pary i poczekać. Wytypował nawet
dwoje z dzieciaków, by pilnowały reszty. Tak obleciał wszystkie klasy i kiedy
wszystko było gotowe ruszył wraz z dziećmi do sali gimnastycznej. Uśmiechnął
się słysząc komunikat nadany przez Akane. Dała radę, ale nawet przez moment nie
wątpił, że nie da. Trochę żartując z maluchami i czochrając te bardziej
przerażone po włosach wszedł do środka sali gimnastycznej i polecił im usiąść
pod ścianą.
- Poczekamy na resztę uczniów i pomyślimy jak się z tego wydostać, dobrze?
- zaproponował z wielkim uśmiechem na twarzy. - Każdy pomysł będzie super
pomysłem - dodał jeszcze wesoło, zaraz kiwając do wchodzącej Akane wraz z
Gavinem. Podniósł się z podłogi i zostawił na moment dzieciaki. - Mamy około 60
dzieci… - wyjaśnił, zaciskając zaraz mocno wargi. - 60… cała masa - westchnął
przeciągle. Nie wiedział dlaczego zostali odcięci, ale fakt, że tych małych
istot było aż tyle przeraził go. - Pozytywna wiadomość jest taka, że nic im się
nie stało i tylko 10cioro płakało - popatrzył po Akane, jakby szukając w niej
pomocy. Zaraz też przeniósł wzrok na Gavina. - Hej słuchaj… a możesz sprawdzić
czy nie ma tu jakichś nowych duchów? Przynajmniej wyeliminujemy najgorszy
scenariusz… - zaproponował od razu i zanim Gavin odpowiedział ruszył do Tonego,
który teraz wjechał do środka.
- Próbowaliśmy wzlecieć jak najwyżej się da - blondyn wskazał na poobijaną
Mary. - Ale nawet tak nie ma szans. Dochodzimy do pewnej wysokości i klapa… nie
da się podlecieć wyżej. Jakbyśmy zostali zamknięci w jakimś dziwnym wymiarze…
bańce… nic nie widać - rzucił chłopak, a Mary pokiwała energicznie głową.
- Masakra… co tu się dzieje - rzuciła, wyciągając paczkę papierosów z
kieszeni.
- Tak w szkole?! Rei cię udusi… - fuknął na nią Ryu, a ona obrzuciła go
pobłażliwym spojrzeniem.
- Jakbyś nie zauważył… dorośli puffnęli - uśmiechnęła się szeroko. - Nikt
mnie nie przyłapie.
- Taa…jasne - czarnowłosy przysunął się zaraz do Akane. - Myślisz, że
dyrcio ma alko w swoim gabinecie? - zapytał jej konspiracyjnym szeptem.
Szukanie rozwiązania to jedno, ale Mary miała rację… trzeba było trochę
skorzystać z tego, że nikt ich nie pilnował.
***
Gavin zamknął drzwi na klucz i z namaszczeniem schował go do kieszeni. Był
z siebie dumny. Bardzo dumny. Nie uciekł. Wytrzymał i zrobił coś godnego uwagi.
Pokiwał głową do Akane i ruszył tuż za nią do sali gimnastycznej. Miał się
nawet pochwalić Ryu tym, że mial klucz i mógł pomóc, ale ten już był myślami za
daleko.
- Ok - chłopiec pokiwał głową, po czym obrócił się na pięcie i odszedł
kawałek dalej, by skupić się na zadaniu. W kącie zobaczył siedzącego ducha,
dziecko z oderwanym uchem i młotkiem w głowie. Podszedł do niego i kucnął przed
nim. - Hej Monty - przywitał się ze znajomym. - Nie masz tu nowych… nowych
kumpli?
- Nie! I ty też nie przychodzisz już! - duszek popatrzył po nim z wyrzutem,
by krzyknąć tak głośno że Gavin musiał zatkać uszy dłońmi. Chwilę siedział tak
oszołomiony, ale w końcu otrząsnął się i wrócił do reszty by posłuchać Tonego.
- Nie… nikogo nowego nie ma - wyjaśnił cicho, skubiąc nerwowo swoją bluzę
palcami. Pobladł automatycznie gdy Ryu rzucił coś o alkoholu.
- Lider musi dawać przykład! Nie możesz pić! - krzyknął na niego wielce
przerażony, że teraz nikt nie będzie go słuchał, a przecież Ryu… Ryu był jego
nadzieją. Trzeba było blisko się trzymać, żeby wyjść z tego bagna. I on i Akane
powinni tak zrobić. Dobrze, że Akane już to wiedziała.
***
An pogoniła Gavina ruchem dłoni, a gdy tylko dostrzegła Łosia ruszyła
truchtem w jego stronę. Na wieść o liczbie dzieci otworzyła szerzej oczy, a jej
usta rozchyliły się automatycznie.
- Osz kur… - w porę zasłoniła usta dłońmi, bo chociaż nie przeklinała zbyt
często to w pewnych momentach zapominała o naukach ojca, który klną jak szewc,
a jej nie pozwalał… Rozejrzała się po całej ferajnie, ostatecznie zatrzymując
spojrzenia na Ryu. Również westchnęła ciężko.
- Dobre i to… - zauważyła jednak skupiła się teraz na wymyślaniu jakiegoś
planu działania, więc nie była zbyt rozmowna. Analizowała całą sytuację
zerkając to w jeden, to w drugi kąt sali gimnastycznej. Wyłapywała bardziej
istotne informacje, jednocześnie idąc za Ryu jak jego cień. Wróciła na ziemię
dopiero gdy Tony i Gavin zdali swój raport. Prześlizgnęła jeszcze wzrokiem po
Mary i po jej paczce papierosów. Nie specjalnie ją ciągnęło do fajek, tata dał
jej już nawet spróbować zapalić więc dziewczynka nie czuła pokusy, przynajmniej
nie teraz. Na pytanie o alkohol zmarszczyła czoło i walnęła Ryu prosto w ramię.
- Weź się nie popisuj, Gavin ma rację, musimy zobaczyć co się stało, a nie
demoralizować młodszych – tu zerknęła wymownie na Mary, ale szybko wróciła
spojrzeniem do Ryu i reszty chłopaków. – Jak będę się chciała napić to się
napiję nawet przy dorosłych… Nie jestem miękką pałką – rzuciła, dumnie unosząc
brodę i zakładając dłonie na biodra.
- Znasz się na iluzji Ryu… Ćwiczyłeś dużo z Dante. Możesz spróbować
określić czy obraz za oknem jest rzeczywisty? Może po prostu ktoś sobie stroi
żarty? Może to jakiś test? Dorośli mają takie dziwne pomysły… Czasami im się
chyba po prostu nudzi… - skrzywiła się lekko i raz jeszcze spojrzała po
zebranych dzieciakach. Jej wzrok nagle utkwił w jednym punkcie, a czoło
zmarszczyło się wyraźnie.
- Co jest? – szepnęła sama do siebie.
***
Ryu obrzucił ją wyraźnie urażonym spojrzeniem i zaczął rozmasowywać sobie
ramię.
- Ja wcale nie chcę być liderem - rzucił w stronę Gavina i kiwnął głową,
nabierając głębokiego oddechu w płuca. Zamknął oczy skupiając się tylko na
wyczuwaniu zawirowań, chcąc poznać czy znajdują się w jednej wielkiej iluzji.
Pot skroplił mu się na czole, a oddech przyspieszył. Coś go blokowało.
Zmarszczył mocno brwi i przykucnął chwilę później. Oddychał ciężko. Wolno
pokręcił głową.
- Nie, to żadna iluzja - rzucił krótko. - A to… - powiódł wzrokiem za Akane
i otworzył szeroko usta. - To zdecydowanie nie jest iluzja… - na niebie
pojawiły się kule ognia, a pierwsze z nich pospadały na dziedziniec. Dzieciaki
stłoczyły się w sali gimnastycznej krzycząc z przerażenia. - Kur… - zagryzł
mocno wargi, przypominając sobie co działo się na obozie. - ...czaki -
dokończył. - To był zły pomysł… bardzo zły pomysł - wstał gwałtownie i spojrzał
na Tonego, łapiąc jednocześnie Akane za rękę. Jak go zlinczują to chociaż nie
będzie sam.
Blondyn zrozumiał. Uniósł ich nad głowy przerażonych dzieciaków.
- Słuchajcie… wśród Was na pewno jest ktoś, kto może ustawić nad nami
tarczę… połączcie siły, dacie radę… inaczej... - zaczął, ale żaden z niego był
mówca, więc spojrzał na Akane. - Weź mi pomóż, co? - poprosił, puszczając jej
dłoń, gdy był pewien, że Tony już ich utrzyma.
***
Gavin zatrząsnął się cały i przylgnął mocno do Akane.
- Zginiemy tu - powtórzył beznamiętnie. Nie był silny, a w obliczu takiego
zagrożenia życia poczuł się niczym pełzający robaczek, mrówka. Dygotał cały i
mało brakowało, by zmoczył sobie spodnie. Odsunął się od dziewczynki dopiero,
gdy ta zaczęła wznosić się w powietrze. Przysiadł wówczas na piętach i zaczął
się kołysać, zachowując się gorzej od niejednego pierwszaka.
- Weź się w garść, weź się w garść… - kolejny wstrząs posłał go na podłogę
i wydarł z jego gardła krótki krzyk. Doczołgał się do wózka Tonego, wspinając
się na nie i siadając mu na kolanach. - Zginiemy tu, rozumiesz?!
***
Akane sprawiała wrażenie wpatrzonej w krajobrazy za oknem, jednak tak
naprawdę co innego przykuło jej uwagę. Co dokładniej? Tego nie zdążyła
powiedzieć, gdyż niebo zalśniło nienaturalnie, a ona, zanim zdążyła jakkolwiek
zareagować poczuła na sobie uścisk Gavina, zaraz po tym chwyt Ryu i wzniosła się
w powietrze wyraźnie zaskoczona. Złapała mocniej dłoń Łosia i zaraz kurczowo
trzymała jego ramię. Nie miała pojęcia co się dzieje i dlaczego Tony unosi ich
nad ziemię, jedyne co przyszło jej do głowy to odwrócenie uwagi od ognistych
kul. Jej oddech znacznie przyspieszył, a wzrok biegał w poszukiwaniu punktu,
który wcześniej obserwowała. Prośba Ryu dotarła do niej z opóźnieniem, a na
moment puszczenia dłoni, odruchowo chwyciła koszulkę chłopca i przyległa
bardziej do niego.
- Ryu… Lustro, spójrz na to lustro – szepnęła i kiwnęła głową w stronę
wcześniej obserwowanego obiektu. – Ryu, ono nie ma odbicia, nic się w nim nie
odbija! – zacisnęła palce mocniej na ubraniu chłopca i zanim ten jakkolwiek
zareagował odepchnęła się od niego i niczym Piotruś Pan lewitowała w powietrzu.
- Tony, Gavin! – krzyknęła w ich stronę. – Wprowadźcie wszystkich do
lustra! Niech schowają się w zwierciadle! – krzyknęła i chociaż wiedziała, że
brzmi to niedorzecznie to widać było po jej twarzy, że nie żartuje. Pokazała
jeszcze palcem wspomnianą kryjówkę i sama zaczęła z powietrze naganiać
dzieciaki. Zaraz fragment sali gimnastycznej rozniósł się w pył pod wpływem
uderzenie ognistego pocisku, a dookoła widoczność zamgliły kępy pyłu, Akane
zacisnęła zęby, a jej fiołkowe oczy zalśniły.
- Nie wiem kim jesteś, ale nie zadzieraj z nami! – krzyknęła i wysunęła się
przed szereg, by skupić ulatujący kurz i stworzyć z niego nad salą „zasłonę” co
utrudniało celowanie w budynek z zewnątrz. Nie miała pojęcia czy wróg nie czai
się wewnątrz szkoły, ale wolała spróbować ochronić zebranych niż wisieć
bezczynnie w powietrzu.
***
Ryu wytężył wzrok szukając tego lustra. Dostrzegł je w oddali.
Rzeczywiście, nie było w nim odbicia. To mogło się udać, ale… obawiał się, że
ich starania spełzną na niczym. Może to tylko kolejny żart? A ich wszystkich
było tu ponad 3 setki. Zacisnął mocno wargi i powiódł spojrzeniem po Akane, by
powoli skinąć głową. Salą znów zatrzęsło. Nie było czas na wahania.
- Do lustra - zawtórował Akane tworząc w powietrzu wielkie strzały, które
wskazywały kierunek ucieczki. - Bez paniki - dodał jeszcze, ogarniając
wszystkie tu znajdujące się umysły pod swoją iluzję. Szlag. Było ich tak wiele,
że nawet te mizerne strzałki wysysały z niego energię.
Na domiar złego lot stał się trochę nierówny i powoli zaczął się obniżać.
Tony tracił panowanie nad swoją umiejętnością. Najwyraźniej wyczerpał swoje
siły. Do uszu Ryu dobiegło siarczyste przekleństwo i zanim chłopak zdołał
zrobić cokolwiek boleśnie wylądował na ziemi.
- Zamknij się - Tony fuknął na Gavina. - Nie wprowadzaj takiej paniki… po
prostu… kieruj ich do lustra - poklepał go pokrzepiająco po plecach, zaraz
zostawiając ich wszystkich, by znaleźć jakąś wolną drogę prowadzącą do drogi
ucieczki. Musiał uważać na swój wózek.
Ryu w tym samym czasie uniósł kciuk w górę do Gavina i uśmiechnął się do
niego szeroko.
- Dasz radę! Ze mną dałeś to i teraz dasz… te kule ognia to przy mnie pikuś
- rzucił powoli wstając z ziemi i przepychając się w stronę Akane. Może za dużo
jej nie pomoże, ale chociaż trochę wesprze. Strzałki wciąż świeciły silnym
blaskiem, a on oddychał już urywanie. Przykucnął przy rannej dziewczynce,
pomógł jej wstać.
- Będzie dobrze - rzucił do małej, oddając ją w ręce starszego kolegi. -
Akane, chodź- krzyknął do przyjaciółki. - Chodź… - jedna z kul uderzyła tuż za
nim posyłając go na ziemię. Strzałki zniknęły, a on zacisnął dłonie na posadzce
zbierając się tak szybko jak mógł na równe nogi. Dotarł wreszcie do Akane.
- Chodź! - złapał ją za ramię, wskazując palcem ustawionych w kolejkę dzieciaków.
***
Gavin nie potrafił wziąć się w garść. Kręcił przecząco głową, z każdym
wybuchem kuląc się coraz bardziej w sobie. Dopiero słowa Ryu i jego ogromny
uśmiech sprawiły, że podniósł się i skinął głową. Zaczął pomagać Tonem zaganiać
dzieciaki do lustra i ustawiał je w dwa rządki. Sam przystanął na samym
początku.
- Kto na ochotnika? - zapytał nie bardzo mając ochoty tam utknąć na zawsze,
a dzieciaki tym bardziej zrobiły krok w tył. Gavin spojrzał z nadzieją na
Tonego, ale ten był zbyt zajęty uspokajaniem jakichś dzieciaków by się nim
przejmować. - No to chyba ja… - jęknął Gavin dotykając tafli lustra dłonią. To
zawirowało, a on wstrzymał oddech. Z zamkniętymi oczyma zanurzył się w lustrze
w całości.
***
Akane skupiała całą swoją uwagę na pyle i zasłanianiu widoczności,
właściwie straciła orientację tylko na chwilę, gdy znowu znalazła się na ziemi,
szybko jednak wróciła do pilnowania „zasłony dymnej”, co chwilę zerkając na
dzieciaki i to jak ustawiały się w kolejkę. Mogła tam wejść ostatnia, mogła
stać i pilnować, mogła, ale cholernie się bała. Jej serce waliło w klatce
piersiowej, a gdy jedna z ognistych kul trafiła zaledwie kilka metrów od niej,
poczuła szczypanie na twarzy. Kilka odprysków zahaczyło o twarz dziewczynki i
rozcięło skórę, nic poważnego, jednak krew powoli spłynęła po policzku.
- Zaraz! – krzyknęła – Jeszcze chwilkę, niech wejdą! – rzuciła w stronę Ryu
i na własne oczy zobaczyła jak kula uderza tuż za jego plecami. Serce
podskoczyło jej do gardła, a ona zapomniała o zasłonie z kurzu, puściła ją
wolno i ruszyła w stronę przyjaciela, by wpaść na niego w tumanach kurzu i z
lekką panika w oczach przytaknąć. Żył… Całe szczęście! Zacisnęła usta w wąską
kreskę i powstrzymała falę łez napływająco do oczu. To nie były przelewki…
Złapała dłoń Ryu, nie chcąc więcej oglądać obrazu sprzed chwili i korzystając z
całego zamieszania jak i ich rozpędzenie pchnęła chłopaka od razu do
zwierciadła, chwilę po Gavinie. Takt i dobre wychowanie nie miało dla niej
teraz znaczenia, złapała jeszcze wózek Tonyego i spojrzała na blondyna
zawzięcie.
- Trzymaj się – rzuciła tylko i po prostu wepchnęła się w kolejkę by razem
z inwalidą wkroczyć w inny wymiar. Może to egoistyczne, ale cała reszta dzieci
była dla niej mniej istotna i w obliczu prawdziwego zagrożenia Akane wybrała
bezpieczeństwo tych, którzy są jej najbliżsi.
***
Nie zdążył dobrze zaprotestować i już wpadał w lustro, lądując wprost na
Gavinie z kolanem na jego kroczu i ustami przy jego wargach. Niemal od razu
odsunął się od chłopaka i jęknął przeciągle dłonią czyszcząc sobie buzię.
- Jezuuu! Nie stój jak palant w przejściu – krzyknął na chłopaka, trzepiąc
go przez łeb. Chciał wymazać z pamięci to co przed chwilą się zadziało. Na
szczęście Akane i Tony tego nie widzieli, bo kiedy wpadli przez lustro on już
stał wyprostowany ze skrzyżowanymi rękoma na klatce piersiowej.
- A reszta? Pomyślałaś o tym, że nie wiedzą co robić? – zapytał ją. –
Przecież tam są maluchy… - jęknął przeciągle. On w trakcie zagrożenia reagował
trochę inaczej. Samego siebie stawiał na samym dole. Zacisnął mocno wargi
patrząc na dziewczynkę i walcząc z własną złością. Nie jej wina. Nie jej wina –
powtarzał sobie w myślach. Nabrał głębokiego oddechu w płuca i powoli go
wypuścił.
- Dobra, stało się – machnął ręką, po czym podszedł do lustra i zapukał w
nie. O ile go pamięć nie myliło powinni się w nim pojawić, a przynajmniej
zobaczyć co jest za nim. – Halo! No już, nie czekać… wchodzimy – zaczął
wściekle gestykulować w razie gdyby go nie słyszeli.
Wkrótce powoli zaczęły napływać inne dzieciaki, a on odetchnął z wyraźną
ulgą.
- Żabo… jak chcesz w tym pokoju pomieścić 300 gąb? – zapytał. – I do
czyjego lustra wyjść mamy? Kto będzie patrzył? – uniósł brew, spoglądając teraz
na Gavina. Jego matka mogła się na coś przydać… pewnie często w lustro
patrzyła… może gdyby dorośli mieli księgę…
***
Gavin poczuł na swoich wargach usta Ryu. Ich ciepło i lepkość. Zarumienił
się okrutnie i zamrugał kilkakrotnie. Jego pierwszy pocałunek… jego pierwszy
pocałunek. Oczy zaszły mu łzami, kompletnie zapomniał gdzie jest. Nawet
trzaśnięcie w głowę mu nie pomogło. Popatrzył na Ryu z wyrzutem.
- Jak mogłeś?! - krzyknął na niego. - Jak mogłeś?! - popatrzył na
wchodzących Akane i Tonego całkowicie czerwieniejąc i wybuchając płaczem. - Ryu
jest złodziejem! To był mój pierwszy!
Tyle się naczytał o wyjątkowości pierwszych pocałunków, że teraz po prostu
nie mógł się otrząsnąć. Pieprzyć ich sytuację! Pierwszy pocałunek przeżywało
się raz w życiu, a on zrobił to z tym głupim chłopakiem! Masakra! Jego świat
legł w gruzach!
***
Akane przedostała się na drugą stronę lustra i spojrzała po twarzach Gavina
i Ryu, złości w oczach tego drugiego się spodziewała, ale mina pierwszego
zainteresowała ją zdecydowanie bardziej. Złodziejem? Pierwszy? Dziewczynka
zamrugała oczyma i zbliżyła się do Gavina, by złapać jego twarz w obie dłonie i
lekko zdusić policzki. Obstawiała, że ma jakiś atak paniki czy coś…
- Hej, Duszku, spokojnie. Trzymaj fason, zaraz tu wejdą dzieci, jak zobaczą
Twoją minę to od razu spanikują – wyjaśniła dość racjonalnie i wtedy obejrzała
się na Ryu. Uniosła lekko brew.
- Niby dlaczego mieliby nie wiedzieć? Nie rób z nich debili… - pokręciła
głową by zaraz zobaczyć pierwsze dziecko wchodzące do tego świata, Ryu nawet
nie musiał nikogo nawoływać.
Kiedy dzieciaki pakowały się do środka, ona patrzyła dookoła, a słysząc
pytanie Ryu, wróciła do niego spojrzeniem i wskazała po kolei palcem każde
zwierciadło w pokoju.
- Nie pamiętasz co się dowiedzieliśmy? Świat luster jest połączony,
wchodząc w jedno lustro przenosisz się do innego „pokoju” tego świata, a wyjść
możesz tylko przy pomocy księgi… Teraz w niej pewnie pojawi się cała masa
zdjęć. Każdy kto tu wejdzie. Jeżeli dyrektor ma księgę to na pewno zauważy co
się dzieje – zaczęła analizować, jednocześnie kręcąc kółka.
- Musimy się podzielić na mniejsze grupki i każdą wysłać do innego
zwierciadła, to zwiększy nasze zasięgi, a jednocześnie pomieścimy wszystkich.
Ktoś w końcu na pewno zobaczy dzieciaka w jakimś lustrze, no nie? – spojrzała
po swoich towarzyszach, uważała swój pomysł za dobry, ale czekała na ich
opinię.
***
Ryu zacisnął mocno wargi, ignorując słowa Akane całkowicie. Przynajmniej
dopóki nie doliczył się wszystkich najmłodszych dzieci. Dopiero wówczas wrócił
do niej spojrzeniem i odetchnął głęboko.
- Tak, zdjęcia się pojawią - zgodził się podchodząc do pierwszych drzwi i
otwierając je na oścież. - Tylko, jeśli to nie dyrcio ma księgę to warto wysłać
wiadomość - dodał zaraz, drapiąc się po głowie. - Może stworzymy napis? Jakiś
duży? Żeby wyjaśnić dorosłym co robić? - zaproponował spokojnie.
***
Gavin popatrzył po Akane
z wyraźnymi łzami w oczach i potrząsnął przecząco głową.
- Ale, ale… ja go wciąż… - zająkał się i wtedy wpadł na doskonały pomysł.
Skoro Ryu mógł mu to zrobić to on też może. Z nienacka złączył usta Akane i
swoje w pocałunku, głównie po to by zmazać niesmak i smak ust starszego
chłopaka. Pocałunek z dziewczynką trwał krótko, ale wystarczająco długo by
pierwsze dzieci go zobaczyły. Jej usta były zupełnie inne niż te Ryu.
Zdecydowanie mniej szorstkie.
- Masz… lepsze usta niż Ryu - poinformował ją rzeczowo.
Dopiero wtedy otarł łzy i z uniesioną dumnie głową obserwował wchodzących
do środka dzieci.
- Napis? - popatrzył po czarnowłosym jakby nie rozumiejąc. - Ale jak? Z
Kartek? - rozejrzał się po pomieszczeniu. - Okay… poszukam - dodał szybko
wchodząc w tłum i zajmując się kartkami. Miał nadzieję, że Akane go nie
dopadnie.
***
Tego Akane nawet się nie spodziewała. Co prawda przeżyła już swój pierwszy
pocałunek, ale… Ten był jeszcze dziwniejszy. Zesztywniała czując usta Gavina na
swoich i stała z szeroko otwartymi oczyma jeszcze kiedy chłopak zdążył się
odsunąć. Lepsze usta niż Ryu? An była w tak ciężkim szoku, że nawet nie
wyłapała dobrze o co chodzi, a po prostu spłonęła rumieńcem. Dziewczynka stała
tak otumaniona, a odgłosy dookoła docierały do niej z znacznym opóźnieniem. No
przecież tak się starała!! Do jasnej cholery! Co zrobiła nie tak, że ją
pocałował?!
***
Ryu kompletnie zdębiał widząc scenę rozgrywającą się tuż przed jego oczyma.
Z jednej strony Gavin paplający głośno o ich pocałunku doprowadzał go do
istnego szaleństwa. Z drugiej strony Gavin całujący Akane - przyprawiał go o
wyraźne obrzydzenie. Jak on w ogóle mógł?! Przypomniał sobie o słowach Asme, o
tym by zachować spokój, potem przyszły słowa Dante o tym że kobiety powinno się
dobrze traktować. Ale do cholery jasnej… jak?! Co powinien zrobić?!
Zacisnął mocno wargi i wreszcie nabrał głębokiego oddechu, po czym ruszył w
tłum za Gavinem.
- Zamorduje gnojka - fuknął wściekle. - Nogi mu z dupy powyrywam! -
krzyknął, widząc zmieszanie Żaby. Tak się nie robi!
- Gavin! Stres wyżarł ci mózg?! - złapał chłopca za koszulkę i przyciągnął
do siebie. - Ciebie doszczętnie porąbało?! Przeproś ją! - potrząsnął nim mocno,
chcąc mu przemówić do rozumu. W tym samym czasie Tony otworzył kilkanaście
drzwi i odnalazł wśród nich te prowadzące do sierocińca.
- Akane? - spojrzał na dziewczynkę. - Chodź tu - przywołał ją gestem dłoni.
- W to ktoś może spojrzeć… pani Asmenya często siedzi przy tym biurku. - wskazał
palcem na biurko w bibliotece.
***
Gavin był wdzięczny Akane, że ta za nim nie pobiegła, że go nie ochrzaniła,
tylko zostawiła samemu sobie, bo nie wiedział co by zrobił, gdyby tak po prostu
go uderzyła. W tym popłochu czuł jak policzki mu płonął. To był jego pierwszy
pocałunek z dziewczyną i stwierdził, że mógłby to polubić, więc gdy Ryu złapał
go za koszulkę i mocno go potrząsnął, utknął w starszym spojrzenie, nie
rozumiejąc.
- Chyba tobie… całowanie dziewczyn jest super - mówiąc to spłonął jeszcze
większym rumieńcem. - Sam spróbuj… bo… bo nie ma za co przepraszać - wydusił,
wciskając w dłonie Ryu kartki, które znalazł. - Masz… więcej nie było -
odepchnął go od siebie.
***
Dziewczynka stała osłupiała jeszcze krótką chwilę, zaraz jednak zadrżała
lekko i zacisnęła pięści, by ocknąć się na wołanie Tonyego. Spojrzała na
blondyna z wyraźną złością na twarzy.
- Daj mi chwilę… - syknęła przez zaciśnięte zęby i ruszyła do dwójki
chłopaków. Jej kroki były ciężkie, a gdyby nie łagodne rysy twarzy młodej, to wzrokiem
by zabijała.
- Nigdy! Przenigdy więcej tego nie rób, rozumiesz?! – krzyknęła na Gavina,
pakując się między niego, a Ryu. Przywaliła mu zaraz w ramię kilka razy. – Nie
całuje się nikogo dla swojej wygody! Mnie się na pewno nie całuje! To jest dla
zakochanych! Symbol miłości! – przy każdym kolejnym zdaniu uderzała chłopca,
nie ważne, ręką, nogą… Czymkolwiek sięgała. – Nie jestem Twoją zabawką żebyś to
sobie robił „bo tak”! – przy ostatnich słowach zatrzymała się i po prostu za
nim krzyknęła, już bez rękoczynów. Wypuściła zaraz nosem powietrze i spojrzała
po zszokowanych twarzach wszystkich przybyłych. Gniew z jej twarzy nie znikał.
An zakasała rękawy i śląc każdej mijanej osobie nieprzyjemne spojrzenie,
dotarła do lustra, o którym wspomniał Tony. Założyła ręce na torsie i spojrzała
na wspomniane przez blondyna zwierciadło.
- Jasne, że może, w każde ktoś może spojrzeć, właśnie dlatego warto
wykorzystać fakt, że mamy tu tyle gęb… Trzeba porozsyłać ich grupkami do
każdego możliwego zwierciadła – mruknęła, nadal poirytowana.
***
Czarnowłosy aż się cały zapowietrzył na słowa Gavina. Z zaskoczeniem
przyjął kartki i jeszcze parę razy zamrugał. Już miał mu wpierdolić, ale Akane
sama sobie poradziła. Uśmiechnął się lekko widząc swoją przyjaciółkę w akcji,
po czym napisał szybko na kartkach słowa - “Popatrz w lustro” i przez długą
chwilę trzymał je w dłoniach, zanim nie oddał ich napotkanemu dzieciakowi
instruując co ten ma robić. Podszedł do pierwszych lepszych drzwi i otworzył je
na oścież, po czym polecił paru osobom stanąć tuż przed nim i czekać.
- Żabo… to co? Teraz czekamy, nie? - tylko skończył to mówić, a po podłodze
brzdęknął łańcuch więżąc kilkoro znajdujących się najbliżej niego dzieci i
przygniażdżając je z siłą do ściany pomieszczenia. - Kurwa… - wyrwało mu się,
zanim zdołał ugryźć się w język. Najwyraźniej wiedźma nie chciała dać im
spokoju. Zwykle nie przeklinał, ale tym razem zwyczajnie poniosły go nerwy.
Przypomniał sobie jak klną dorośli, a potem po prostu puścił się biegiem do
najbliżej położonego dzieciaka. - Nie ruszaj się! - krzyknął na nie, widząc co
się dzieje. Z każdym ruchem, łańcuch mocniej wrzynał się w jego skórę. - Tony,
daj tu trochę powietrza - rzucił do kumpla, reagując szybko na fakt duszenia
się malucha. - Spokojnie… będzie dobrze, oddychaj… oddychaj - ręce trzęsły mu
się z przejęcia. Bał się. Nie o siebie, ale o te wszystkie dzieciaki dookoła.
Czuł się za nie odpowiedzialny, zwłaszcza te należące do sierocińca. Przecież
obiecał… do cholery obiecał Rei, że będzie się nimi opiekował. No i Dante? Co
powie Dante, jak się dowie, że ktoś zginął na jego warcie? Na pewno już nie
będzie go chciał. A Akane? Przecież nie mógł pozwolić, by oglądała taką
masakrę. Mimo wszystkiego co przeszła… już dość. Teraz powinno być lepiej, a
nie gorzej.
Zacisnął mocno wargi i dotknął łańcucha. Parzył go w dłonie, ale musiał
spróbować. Musiał spróbować go rozerwać.
***
Gavin rozszerzył oczy w przerażeniu. Akane wcale się nie podobało. Była na
niego zła. Mało tego, biła go z całej swej siły. Chciało mu się płakać.
Pociągnął nosem i wyraźnie próbował się od niej odsunąć. Myślał, że chociaż
trochę jej się podobało, a tu wychodziło na to, że postanowiła ukarać go i
ośmieszyć przed całą szkołą!
- Ale… ale… - pociągnął nosem wyraźnie się jąkając. Gorączkowo myślał jak z
tego wybrnąć i doszedł do wniosku, że istnieje tylko jeden sposób. Podszedł
szybko do Akane i złapał ją za ręce zaciskając mocno wargi. - No ale… ja cię
kocham - wymamrotał. W ten sposób, choć uniknie aż tak wielkiego upokorzenia.
Poza tym wcale tu za mocno nie kłamał. Faktycznie kochał Akane, czuł do niej
przywiązanie. Długo była jego jedyną przyjaciółką. Serducho zawsze mu wariowało
na jej widok. Chciał coś jeszcze dodać, ale to wtedy łańcuch zaplątał się wokół
jego nogi i został pociągnięty do ściany. Szamotał się mocno, czując jak ten
oplata się wokół niego mocniej. Ryu walczył z jednym z łańcuchów, który
obezwładnił młodsze dziecko, a on chciał by ktoś mu pomógł.
- Pomocy! - krzyknął głośno, całkowicie nie panując nad sobą. Najgorsze w
tym wszystkim było to, że w tej dziwnej przestrzeni nie było żadnego ducha.
Nikt nie mógł mu pomóc. Łzy płynęły po policzkach, a on czuł że ze strachu
zaraz popuści.
***
An nawet nie była w stanie stwierdzić czy pocałunek Gavina jej się podobał,
nie patrzyła na jego czyn w ten sposób, dla dziewczynki to był jakiś dziwny
odruch wywołany stresującą sytuacją, coś czego się nie spodziewała, coś czego
sobie nie życzyła… Coś czego się bała. Widziała, że i on się bał, przynajmniej
teraz, kiedy ta wymierzała kolejne ciosy w jego stronę. Odetchnęła głęboko i
już miała odpowiadać Ryu, kiedy Gavin znowu zmniejszył dystans i złapał jej
dłonie. Chyba znowu jej nie pocałuje, prawda?! Spięła się na samą myśl i nawet
zrobiła krok w tył, gdy nagle usłyszała wyznanie. Oczy Akane otworzyły się
szeroko, a twarz spłonęła rumieńcem. Czy Duszek oszalał?! Stroił sobie z niej
żarty? Spojrzała na niego zawstydzona, speszona, zdezorientowana… Nie miała
pojęcia co robić, niby powinna trzeźwo myśleć, ale ten chłopiec jej nie
pozwalał, był niereformowalny! Do tego wszystkiego dochodził tłum dzieciaków,
Ryu, Tony… Wszyscy to widzieli, wszyscy słyszeli i Akane miała wrażenie, że
właśnie padła ofiarą jakiegoś dowcipu. Nie zauważyła wcześniej nic co by
świadczyło o rzekomym uczuciu Duszka.
- Ja… - odezwała się w końcu, całkowicie zapominając o Ryu i jego
pytaniach, gwałtownie zabrała dłonie z uchwytu Gavina i cofnęła się, by zrobić
kilka kroków w stronę tłumu. Chciała zniknąć z oczu wszystkich obserwatorów, a
najlepiej to zapaść się pod ziemię… Nie zdążyła jednak odejść zbyt daleko, bo
zaraz do akcji wkroczyły tajemnicze łańcuchy i wśród zebranych zapanował chaos.
W pierwszym odruchu zastygła, trwało to jednak kilka sekund, zaraz
rozejrzała się dookoła i chociaż odrobinę spróbowała zorientować w sytuacji.
Nie powinna panikować, ale serce podskoczyło jej do gardła i chociaż Gavin
namieszał jej w głowie to właśnie na nim teraz skupiła swoją uwagę. Myśl! Myśl!
Karciła się w głowie, jednak widząc jak brunet się oddala, po prostu ruszyła
biegiem w jego stronę. Skoczyła do nogi chłopca i złapała za łańcuch, poczuła
znajomy ból, poparzenie… Całkiem niedawno wyleczyła blizny pozostałe po
kontakcie z płomieniem Feniksa i chociaż żar łańcucha był nieprzyjemny to nie
równał się z tym co czuła wtedy. Łzy napłynęły dziewczynce do oczu, ale nie puściła
stali. Zacisnęła zęby i obejrzała się na panikujące dzieci.
- Wody! Ktoś niech da wody! Polać łańcuchy strumieniem wody! Ktoś na pewno
tu włada wodą! – krzyknęła pierwsze co jej przyszło do głowy i już zaraz
dookoła unosiła się gęsta para. Rozgrzany metal polany wodą intensywnie
parował, przez co na jakiś czas znacznie pogorszyła się widoczność. Przez te
kilkanaście sekund, gdy para unosiła się dookoła wszystkich, zbiorowisko
umilkło, a gdy widoczność znacznie się poprawiła dzieciaki mogły dojrzeć, że
została ich tylko garstka. Zdecydowana większość uczniów zniknęła, jak za
machnięciem czarodziejskiej różdżki.
***
Ryu kopnął wściekle opadły łańcuch. Dzieciak, który jeszcze chwilę temu się
dusił, wyparowal. Puffnął. Niemal jak wcześniej dorośli. Wyparował jak wiele
dzieciaków dookoła. Chłopak kopnął łańcuch raz jeszcze i spojrzał na Gavina.
- Szkoda, że ty nie wyparowałeś - fuknął głównie dlatego, że zaczynał mieć
tego wszystkiego dość. Dzieciaki zniknęły, a ich tu została jedynie garstka.
Pech chciał że wśród nich znajdował się Gavin. Splunął na podłogę odrywając
rękaw swojej koszulki, by podejść do Akane i twardo złapać jej nadgarstek.
- Głupia - fuknął i na nią, prowizorycznie bandażując jej rękę. Swoje miał
w głębokim poważaniu, nawet nie zauważył, że coś mu się stało. Schował je tylko
w kieszenie i odszedł od wszystkich. Zdołał już ich policzyć. Na palcach dwóch
dłoni. Do dziesięciu liczyć umiał. Gavin, Tony, Akane, Michelle, Mary, on sam i
jakieś bliżej niezidentyfikowane trzy dziewczyny z klasy Akane, o czym zdołał
się już przekonać. Przykucnął w kącie i zamknął na chwilę oczy. Z tej całej
ferajny zostało ich tylko dziewięciu. Zagryzł mocno wargi, żeby tu się nie
rozpłakać.
- Gavin… sprawdź ich, ok? Poszukaj… sprawdź czy ich tu nie ma - rzucił cicho
do przerażonego chłopaka, który nadal stał przy ścianie. - Po prostu sprawdź.
Upewnimy się tylko, że żyją… albo że nie…
***
Gavin z przerażeniem patrzył na dłonie Akane, które z każdą chwilą robiły
się coraz bardziej czerwone. Zaciskał mocno powieki i płakał wraz z nią, jakby
czuł jej ból. Już nawet nie chodziło o jego dyskomfort, tylko o nią. Przecież
nie musiała tego robić. Nie musiała mu pomagać.
- Zostaw! - krzyknął zrozpaczony i wtedy łańcuchy puściły. Dzieci zniknęły,
a on sam powoli wyplątał się z łańcuchów, pociągając przy tym nosem. - No
dzięki - burknął płaczliwie do Ryu. - Fajnie, że tak myślisz - obserwował
chłopaka, jak ten nie potrafi znaleźć sobie miejsca. Nie rozumiał dlaczego aż
tak się martwi. Przecież żył! To było najważniejsze… przynajmniej w jego
mniemaniu.
- Nikogo nowego tu nie ma - pokręcił przecząco głową. - Nikt nie zginął -
zapewnił go jeszcze, chcąc się na coś przydać. Zacisnął przy tym mocno wargi. -
Ale ta szafa… wygląda podejrzanie - zbliżył się do wielkiej dębowej szafy, która
w tej chwili świeciła nienaturalnie czerwonym blaskiem. Zanim ktokolwiek zdołał
go powstrzymać, otworzył wrota, a całą komnatę spowiło światło. Gavin nie
zdołał nawet krzyknąć, a już leżał plackiem na pustyni.
- Co się stało? - rozejrzał się całkowicie zdezorientowany, szukając
pozostałych. Dzieciaki były równie zaskoczone co on i już wiedział. Nie musiał
nawet patrzeć na Ryu, by wiedzieć, że chłopak będzie na niego wściekły. Zawalił
sprawę. Zawalił…
- Przepraszam!!! - krzyknął przerażony
***
Akane rozglądała się po pomieszczeniu oniemiała, z lekko rozchylonymi
ustami. Gdzie wszystkich wywiało? Co właściwie działo się w tej szurniętej
szkole? Nie miała pojęcia i pewnie gdyby nie pieczenie poparzonej ręki to
zaczęłaby tworzyć w głowie różne skomplikowane teorie.
Kiedy Ryu zbliżył się i złapał jej nadgarstek, ta zacisnęła usta w wąską
kreskę i z naburmuszonym wyrazem twarzy pozwoliła by ją opatrzył, jednocześnie
uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Nie ważne, że nie był Gavinem, był chłopcem i
po sytuacji sprzed chwili peszyły ją gesty wykazujące troskę płci przeciwnej.
- Przynajmniej nie najgłupsza – burknęła pod nosem i odprowadziła chłopca
wzrokiem. Zaraz powędrowała wzrokiem po pozostałych dzieciakach i przewróciła
oczyma na widok Mi i Mary. Nie przepadała za nimi. Jakby tego było mało Alice i
Kate, które chodziły do jej klasy, i które również tutaj pozostały, były
typowymi klonami. Nie miały własnych poglądów czy własnego zdania, zawsze
szukały sobie przywódcy i ślepo za nim podążały… Akane już oczyma wyobraźni widziała
jak niczym pieski przytakuję Michelle. Westchnęła ciężko, po czym ruszyła w
stronę Ryu i przykucnęła przy nim by bezceremonialnie złapać jego ręce i
obejrzeć poparzenie. W milczeniu złapała za jego drugi rękaw koszulki i ten
również oderwała, by pomoczyć go w wszędobylskiej wodzie i założyć
prowizoryczny opatrunek. Przy okazji namoczyła i swój opatrunek, chłodna woda
przynosiła ukojenie.
Słysząc odpowiedź Gavina westchnęła ciężko i podniosła się na równe nogi.
- Może ich gdzieś przeniosła? Sama wybrała grupki? Chce nas sprawdzić? –
rzuciła kilka pytań, by znowu spojrzeć po zebranych. Wzrok zatrzymała na
Gavinie, który właśnie sięgał do szafy.
- Gavin, co Ty…? – nie zdążyła nawet dokończyć, bo zaraz wylądowała plecami
na piasku i poczuła jego ziarna w ustach i oczach. Jakby tego było mało ktoś
wylądował prosto na niej… Ciężko jej dziś było o trzymanie dystansu.
***
Ryu odetchnął z wyraźną ulgą, gdy tylko Gavin go uspokoił. Ulga ustąpiła
jednak przerażeniu, gdy chłopak otworzył szafę. Padł plackiem na piasek i w
mgnieniu oka stał na równych nogach. Odległość jaka dzieliła go od Gavina
pokonał w kilku krokach, by złapać go za koszulkę.
- Pogrzało cię?! Zastanów sie co robisz. Włącz myślenie, ok? Podobno w tym
jednym jesteś dobry - krzyknął na niego, odpychając go od siebie i raz po raz
zaciskając i rozprostowując palce od rąk. - Wszyscy są? - zapytał rozglądając
się po okolicy. Akane leżała na ziemi z Tonym tuż na niej, Michelle padła wraz
z Alice i Kate, a Mary już otrzepywała się z piasku. Wszyscy wyglądali na
całych.
- Wybacz - Tony podniósł się na łokciach i powoli ześlizgnął z Akane.
Wylądowali na pustyni. W najgorszym możliwym dla niego otoczeniu. No i
oczywiście jego wózek z nim nie wylądował. - Ryu? - spojrzał na przyjaciela.
Nie musiał nic więcej mówić. Chłopak od razu stracił zainteresowanie Gavinem i
już chwilę później kucał tuż przy Tonym i Akane. - Musimy znaleźć schronienie -
zanim Tony skończył mówić, zerwało się okropne wiatrzysko, a piasek zaczął
smagać ich po twarzy.
- Dasz radę nas wszystkich ogarnąć? - czarnowłosy uniósł lekko brew, biorąc
Tonego na barana i zwołując wszystkich do siebie. Blondyn nie odpowiedział.
Zamiast tego skupił się na dostarczaniu powietrza całej gromadce. - Michelle…
użyj echolokacji i zlokalizuj nam jakiś głaz… albo jaskinię, cokolwiek -
poprosił dziewczyny, by zerknąć jeszcze na Gavina i Akane. - Schowamy się tam i
przeczekamy… nie ma sensu iść daleko w taką pogodę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz