piątek, 8 kwietnia 2022

LUSTRO - ROZDZIAŁ I - O TYM JAK SZAFA ZABRAŁA NAS DO NOWEJ NARNII

 HEJ HO! 

Witamy z pierwszą częścią długiej powieści. Bardzo długiej... oj uwierzcie. Stron tu będzie od diabła i ciut ciut. Potraktujcie ten pierwszy rozdział jako przedsmak szaleństwa. Te dzieciaki... przeszły nie jedno. Trzymajcie za nie kciuki!

 

ROZDZIAŁ I - CZYLI O TYM JAK SZAFA ZABRAŁA NAS DO NOWEJ NARNII

Ryu wpadł do pierwszej klasy maluchów i szybko ich przeliczył, wcześniej spoglądając na dziennik. Byli wszyscy. Odetchnął głęboko i kazał im ustawić się w pary i poczekać. Wytypował nawet dwoje z dzieciaków, by pilnowały reszty. Tak obleciał wszystkie klasy i kiedy wszystko było gotowe ruszył wraz z dziećmi do sali gimnastycznej. Uśmiechnął się słysząc komunikat nadany przez Akane. Dała radę, ale nawet przez moment nie wątpił, że nie da. Trochę żartując z maluchami i czochrając te bardziej przerażone po włosach wszedł do środka sali gimnastycznej i polecił im usiąść pod ścianą. 

- Poczekamy na resztę uczniów i pomyślimy jak się z tego wydostać, dobrze? - zaproponował z wielkim uśmiechem na twarzy. - Każdy pomysł będzie super pomysłem - dodał jeszcze wesoło, zaraz kiwając do wchodzącej Akane wraz z Gavinem. Podniósł się z podłogi i zostawił na moment dzieciaki. - Mamy około 60 dzieci… - wyjaśnił, zaciskając zaraz mocno wargi. - 60… cała masa - westchnął przeciągle. Nie wiedział dlaczego zostali odcięci, ale fakt, że tych małych istot było aż tyle przeraził go. - Pozytywna wiadomość jest taka, że nic im się nie stało i tylko 10cioro płakało - popatrzył po Akane, jakby szukając w niej pomocy. Zaraz też przeniósł wzrok na Gavina. - Hej słuchaj… a możesz sprawdzić czy nie ma tu jakichś nowych duchów? Przynajmniej wyeliminujemy najgorszy scenariusz… - zaproponował od razu i zanim Gavin odpowiedział ruszył do Tonego, który teraz wjechał do środka.

- Próbowaliśmy wzlecieć jak najwyżej się da - blondyn wskazał na poobijaną Mary. - Ale nawet tak nie ma szans. Dochodzimy do pewnej wysokości i klapa… nie da się podlecieć wyżej. Jakbyśmy zostali zamknięci w jakimś dziwnym wymiarze… bańce… nic nie widać - rzucił chłopak, a Mary pokiwała energicznie głową.

- Masakra… co tu się dzieje - rzuciła, wyciągając paczkę papierosów z kieszeni.

- Tak w szkole?! Rei cię udusi… - fuknął na nią Ryu, a ona obrzuciła go pobłażliwym spojrzeniem.

- Jakbyś nie zauważył… dorośli puffnęli - uśmiechnęła się szeroko. - Nikt mnie nie przyłapie.

- Taa…jasne - czarnowłosy przysunął się zaraz do Akane. - Myślisz, że dyrcio ma alko w swoim gabinecie? - zapytał jej konspiracyjnym szeptem. Szukanie rozwiązania to jedno, ale Mary miała rację… trzeba było trochę skorzystać z tego, że nikt ich nie pilnował.

***

Gavin zamknął drzwi na klucz i z namaszczeniem schował go do kieszeni. Był z siebie dumny. Bardzo dumny. Nie uciekł. Wytrzymał i zrobił coś godnego uwagi. Pokiwał głową do Akane i ruszył tuż za nią do sali gimnastycznej. Miał się nawet pochwalić Ryu tym, że mial klucz i mógł pomóc, ale ten już był myślami za daleko.

- Ok - chłopiec pokiwał głową, po czym obrócił się na pięcie i odszedł kawałek dalej, by skupić się na zadaniu. W kącie zobaczył siedzącego ducha, dziecko z oderwanym uchem i młotkiem w głowie. Podszedł do niego i kucnął przed nim. - Hej Monty - przywitał się ze znajomym. - Nie masz tu nowych… nowych kumpli?

- Nie! I ty też nie przychodzisz już! - duszek popatrzył po nim z wyrzutem, by krzyknąć tak głośno że Gavin musiał zatkać uszy dłońmi. Chwilę siedział tak oszołomiony, ale w końcu otrząsnął się i wrócił do reszty by posłuchać Tonego. - Nie… nikogo nowego nie ma - wyjaśnił cicho, skubiąc nerwowo swoją bluzę palcami. Pobladł automatycznie gdy Ryu rzucił coś o alkoholu.

- Lider musi dawać przykład! Nie możesz pić! - krzyknął na niego wielce przerażony, że teraz nikt nie będzie go słuchał, a przecież Ryu… Ryu był jego nadzieją. Trzeba było blisko się trzymać, żeby wyjść z tego bagna. I on i Akane powinni tak zrobić. Dobrze, że Akane już to wiedziała.

***

An pogoniła Gavina ruchem dłoni, a gdy tylko dostrzegła Łosia ruszyła truchtem w jego stronę. Na wieść o liczbie dzieci otworzyła szerzej oczy, a jej usta rozchyliły się automatycznie.

- Osz kur… - w porę zasłoniła usta dłońmi, bo chociaż nie przeklinała zbyt często to w pewnych momentach zapominała o naukach ojca, który klną jak szewc, a jej nie pozwalał… Rozejrzała się po całej ferajnie, ostatecznie zatrzymując spojrzenia na Ryu. Również westchnęła ciężko.

- Dobre i to… - zauważyła jednak skupiła się teraz na wymyślaniu jakiegoś planu działania, więc nie była zbyt rozmowna. Analizowała całą sytuację zerkając to w jeden, to w drugi kąt sali gimnastycznej. Wyłapywała bardziej istotne informacje, jednocześnie idąc za Ryu jak jego cień. Wróciła na ziemię dopiero gdy Tony i Gavin zdali swój raport. Prześlizgnęła jeszcze wzrokiem po Mary i po jej paczce papierosów. Nie specjalnie ją ciągnęło do fajek, tata dał jej już nawet spróbować zapalić więc dziewczynka nie czuła pokusy, przynajmniej nie teraz. Na pytanie o alkohol zmarszczyła czoło i walnęła Ryu prosto w ramię.

- Weź się nie popisuj, Gavin ma rację, musimy zobaczyć co się stało, a nie demoralizować młodszych – tu zerknęła wymownie na Mary, ale szybko wróciła spojrzeniem do Ryu i reszty chłopaków. – Jak będę się chciała napić to się napiję nawet przy dorosłych… Nie jestem miękką pałką – rzuciła, dumnie unosząc brodę i zakładając dłonie na biodra.

- Znasz się na iluzji Ryu… Ćwiczyłeś dużo z Dante. Możesz spróbować określić czy obraz za oknem jest rzeczywisty? Może po prostu ktoś sobie stroi żarty? Może to jakiś test? Dorośli mają takie dziwne pomysły… Czasami im się chyba po prostu nudzi… - skrzywiła się lekko i raz jeszcze spojrzała po zebranych dzieciakach. Jej wzrok nagle utkwił w jednym punkcie, a czoło zmarszczyło się wyraźnie.

- Co jest? – szepnęła sama do siebie.

***

Ryu obrzucił ją wyraźnie urażonym spojrzeniem i zaczął rozmasowywać sobie ramię. 

- Ja wcale nie chcę być liderem - rzucił w stronę Gavina i kiwnął głową, nabierając głębokiego oddechu w płuca. Zamknął oczy skupiając się tylko na wyczuwaniu zawirowań, chcąc poznać czy znajdują się w jednej wielkiej iluzji. Pot skroplił mu się na czole, a oddech przyspieszył. Coś go blokowało. Zmarszczył mocno brwi i przykucnął chwilę później. Oddychał ciężko. Wolno pokręcił głową.

- Nie, to żadna iluzja - rzucił krótko. - A to… - powiódł wzrokiem za Akane i otworzył szeroko usta. - To zdecydowanie nie jest iluzja… - na niebie pojawiły się kule ognia, a pierwsze z nich pospadały na dziedziniec. Dzieciaki stłoczyły się w sali gimnastycznej krzycząc z przerażenia. - Kur… - zagryzł mocno wargi, przypominając sobie co działo się na obozie. - ...czaki - dokończył. - To był zły pomysł… bardzo zły pomysł - wstał gwałtownie i spojrzał na Tonego, łapiąc jednocześnie Akane za rękę. Jak go zlinczują to chociaż nie będzie sam.
Blondyn zrozumiał. Uniósł ich nad głowy przerażonych dzieciaków.

- Słuchajcie… wśród Was na pewno jest ktoś, kto może ustawić nad nami tarczę… połączcie siły, dacie radę… inaczej... - zaczął, ale żaden z niego był mówca, więc spojrzał na Akane. - Weź mi pomóż, co? - poprosił, puszczając jej dłoń, gdy był pewien, że Tony już ich utrzyma. 

***

Gavin zatrząsnął się cały i przylgnął mocno do Akane. 

- Zginiemy tu - powtórzył beznamiętnie. Nie był silny, a w obliczu takiego zagrożenia życia poczuł się niczym pełzający robaczek, mrówka. Dygotał cały i mało brakowało, by zmoczył sobie spodnie. Odsunął się od dziewczynki dopiero, gdy ta zaczęła wznosić się w powietrze. Przysiadł wówczas na piętach i zaczął się kołysać, zachowując się gorzej od niejednego pierwszaka. 

- Weź się w garść, weź się w garść… - kolejny wstrząs posłał go na podłogę i wydarł z jego gardła krótki krzyk. Doczołgał się do wózka Tonego, wspinając się na nie i siadając mu na kolanach. - Zginiemy tu, rozumiesz?!

***

Akane sprawiała wrażenie wpatrzonej w krajobrazy za oknem, jednak tak naprawdę co innego przykuło jej uwagę. Co dokładniej? Tego nie zdążyła powiedzieć, gdyż niebo zalśniło nienaturalnie, a ona, zanim zdążyła jakkolwiek zareagować poczuła na sobie uścisk Gavina, zaraz po tym chwyt Ryu i wzniosła się w powietrze wyraźnie zaskoczona. Złapała mocniej dłoń Łosia i zaraz kurczowo trzymała jego ramię. Nie miała pojęcia co się dzieje i dlaczego Tony unosi ich nad ziemię, jedyne co przyszło jej do głowy to odwrócenie uwagi od ognistych kul. Jej oddech znacznie przyspieszył, a wzrok biegał w poszukiwaniu punktu, który wcześniej obserwowała. Prośba Ryu dotarła do niej z opóźnieniem, a na moment puszczenia dłoni, odruchowo chwyciła koszulkę chłopca i przyległa bardziej do niego.

- Ryu… Lustro, spójrz na to lustro – szepnęła i kiwnęła głową w stronę wcześniej obserwowanego obiektu. – Ryu, ono nie ma odbicia, nic się w nim nie odbija! – zacisnęła palce mocniej na ubraniu chłopca i zanim ten jakkolwiek zareagował odepchnęła się od niego i niczym Piotruś Pan lewitowała w powietrzu.

- Tony, Gavin! – krzyknęła w ich stronę. – Wprowadźcie wszystkich do lustra! Niech schowają się w zwierciadle! – krzyknęła i chociaż wiedziała, że brzmi to niedorzecznie to widać było po jej twarzy, że nie żartuje. Pokazała jeszcze palcem wspomnianą kryjówkę i sama zaczęła z powietrze naganiać dzieciaki. Zaraz fragment sali gimnastycznej rozniósł się w pył pod wpływem uderzenie ognistego pocisku, a dookoła widoczność zamgliły kępy pyłu, Akane zacisnęła zęby, a jej fiołkowe oczy zalśniły.

- Nie wiem kim jesteś, ale nie zadzieraj z nami! – krzyknęła i wysunęła się przed szereg, by skupić ulatujący kurz i stworzyć z niego nad salą „zasłonę” co utrudniało celowanie w budynek z zewnątrz. Nie miała pojęcia czy wróg nie czai się wewnątrz szkoły, ale wolała spróbować ochronić zebranych niż wisieć bezczynnie w powietrzu.

***

Ryu wytężył wzrok szukając tego lustra. Dostrzegł je w oddali. Rzeczywiście, nie było w nim odbicia. To mogło się udać, ale… obawiał się, że ich starania spełzną na niczym. Może to tylko kolejny żart? A ich wszystkich było tu ponad 3 setki. Zacisnął mocno wargi i powiódł spojrzeniem po Akane, by powoli skinąć głową. Salą znów zatrzęsło. Nie było czas na wahania.

- Do lustra - zawtórował Akane tworząc w powietrzu wielkie strzały, które wskazywały kierunek ucieczki. - Bez paniki - dodał jeszcze, ogarniając wszystkie tu znajdujące się umysły pod swoją iluzję. Szlag. Było ich tak wiele, że nawet te mizerne strzałki wysysały z niego energię. 

Na domiar złego lot stał się trochę nierówny i powoli zaczął się obniżać. Tony tracił panowanie nad swoją umiejętnością. Najwyraźniej wyczerpał swoje siły. Do uszu Ryu dobiegło siarczyste przekleństwo i zanim chłopak zdołał zrobić cokolwiek boleśnie wylądował na ziemi.

- Zamknij się - Tony fuknął na Gavina. - Nie wprowadzaj takiej paniki… po prostu… kieruj ich do lustra - poklepał go pokrzepiająco po plecach, zaraz zostawiając ich wszystkich, by znaleźć jakąś wolną drogę prowadzącą do drogi ucieczki. Musiał uważać na swój wózek.

Ryu w tym samym czasie uniósł kciuk w górę do Gavina i uśmiechnął się do niego szeroko.

- Dasz radę! Ze mną dałeś to i teraz dasz… te kule ognia to przy mnie pikuś - rzucił powoli wstając z ziemi i przepychając się w stronę Akane. Może za dużo jej nie pomoże, ale chociaż trochę wesprze. Strzałki wciąż świeciły silnym blaskiem, a on oddychał już urywanie. Przykucnął przy rannej dziewczynce, pomógł jej wstać.

- Będzie dobrze - rzucił do małej, oddając ją w ręce starszego kolegi. - Akane, chodź- krzyknął do przyjaciółki. - Chodź… - jedna z kul uderzyła tuż za nim posyłając go na ziemię. Strzałki zniknęły, a on zacisnął dłonie na posadzce zbierając się tak szybko jak mógł na równe nogi. Dotarł wreszcie do Akane.

- Chodź! - złapał ją za ramię, wskazując palcem ustawionych w kolejkę dzieciaków. 

***

Gavin nie potrafił wziąć się w garść. Kręcił przecząco głową, z każdym wybuchem kuląc się coraz bardziej w sobie. Dopiero słowa Ryu i jego ogromny uśmiech sprawiły, że podniósł się i skinął głową. Zaczął pomagać Tonem zaganiać dzieciaki do lustra i ustawiał je w dwa rządki. Sam przystanął na samym początku.

- Kto na ochotnika? - zapytał nie bardzo mając ochoty tam utknąć na zawsze, a dzieciaki tym bardziej zrobiły krok w tył. Gavin spojrzał z nadzieją na Tonego, ale ten był zbyt zajęty uspokajaniem jakichś dzieciaków by się nim przejmować. - No to chyba ja… - jęknął Gavin dotykając tafli lustra dłonią. To zawirowało, a on wstrzymał oddech. Z zamkniętymi oczyma zanurzył się w lustrze w całości.

***

Akane skupiała całą swoją uwagę na pyle i zasłanianiu widoczności, właściwie straciła orientację tylko na chwilę, gdy znowu znalazła się na ziemi, szybko jednak wróciła do pilnowania „zasłony dymnej”, co chwilę zerkając na dzieciaki i to jak ustawiały się w kolejkę. Mogła tam wejść ostatnia, mogła stać i pilnować, mogła, ale cholernie się bała. Jej serce waliło w klatce piersiowej, a gdy jedna z ognistych kul trafiła zaledwie kilka metrów od niej, poczuła szczypanie na twarzy. Kilka odprysków zahaczyło o twarz dziewczynki i rozcięło skórę, nic poważnego, jednak krew powoli spłynęła po policzku.

- Zaraz! – krzyknęła – Jeszcze chwilkę, niech wejdą! – rzuciła w stronę Ryu i na własne oczy zobaczyła jak kula uderza tuż za jego plecami. Serce podskoczyło jej do gardła, a ona zapomniała o zasłonie z kurzu, puściła ją wolno i ruszyła w stronę przyjaciela, by wpaść na niego w tumanach kurzu i z lekką panika w oczach przytaknąć. Żył… Całe szczęście! Zacisnęła usta w wąską kreskę i powstrzymała falę łez napływająco do oczu. To nie były przelewki… Złapała dłoń Ryu, nie chcąc więcej oglądać obrazu sprzed chwili i korzystając z całego zamieszania jak i ich rozpędzenie pchnęła chłopaka od razu do zwierciadła, chwilę po Gavinie. Takt i dobre wychowanie nie miało dla niej teraz znaczenia, złapała jeszcze wózek Tonyego i spojrzała na blondyna zawzięcie.

- Trzymaj się – rzuciła tylko i po prostu wepchnęła się w kolejkę by razem z inwalidą wkroczyć w inny wymiar. Może to egoistyczne, ale cała reszta dzieci była dla niej mniej istotna i w obliczu prawdziwego zagrożenia Akane wybrała bezpieczeństwo tych, którzy są jej najbliżsi.

***

Nie zdążył dobrze zaprotestować i już wpadał w lustro, lądując wprost na Gavinie z kolanem na jego kroczu i ustami przy jego wargach. Niemal od razu odsunął się od chłopaka i jęknął przeciągle dłonią czyszcząc sobie buzię.

- Jezuuu! Nie stój jak palant w przejściu – krzyknął na chłopaka, trzepiąc go przez łeb. Chciał wymazać z pamięci to co przed chwilą się zadziało. Na szczęście Akane i Tony tego nie widzieli, bo kiedy wpadli przez lustro on już stał wyprostowany ze skrzyżowanymi rękoma na klatce piersiowej.

- A reszta? Pomyślałaś o tym, że nie wiedzą co robić? – zapytał ją. – Przecież tam są maluchy… - jęknął przeciągle. On w trakcie zagrożenia reagował trochę inaczej. Samego siebie stawiał na samym dole. Zacisnął mocno wargi patrząc na dziewczynkę i walcząc z własną złością. Nie jej wina. Nie jej wina – powtarzał sobie w myślach. Nabrał głębokiego oddechu w płuca i powoli go wypuścił.

- Dobra, stało się – machnął ręką, po czym podszedł do lustra i zapukał w nie. O ile go pamięć nie myliło powinni się w nim pojawić, a przynajmniej zobaczyć co jest za nim. – Halo! No już, nie czekać… wchodzimy – zaczął wściekle gestykulować w razie gdyby go nie słyszeli.

Wkrótce powoli zaczęły napływać inne dzieciaki, a on odetchnął z wyraźną ulgą.

- Żabo… jak chcesz w tym pokoju pomieścić 300 gąb? – zapytał. – I do czyjego lustra wyjść mamy? Kto będzie patrzył? – uniósł brew, spoglądając teraz na Gavina. Jego matka mogła się na coś przydać… pewnie często w lustro patrzyła… może gdyby dorośli mieli księgę…

***

Gavin poczuł na swoich wargach usta Ryu. Ich ciepło i lepkość. Zarumienił się okrutnie i zamrugał kilkakrotnie. Jego pierwszy pocałunek… jego pierwszy pocałunek. Oczy zaszły mu łzami, kompletnie zapomniał gdzie jest. Nawet trzaśnięcie w głowę mu nie pomogło. Popatrzył na Ryu z wyrzutem.

- Jak mogłeś?! - krzyknął na niego. - Jak mogłeś?! - popatrzył na wchodzących Akane i Tonego całkowicie czerwieniejąc i wybuchając płaczem. - Ryu jest złodziejem! To był mój pierwszy!

Tyle się naczytał o wyjątkowości pierwszych pocałunków, że teraz po prostu nie mógł się otrząsnąć. Pieprzyć ich sytuację! Pierwszy pocałunek przeżywało się raz w życiu, a on zrobił to z tym głupim chłopakiem! Masakra! Jego świat legł w gruzach!

***

Akane przedostała się na drugą stronę lustra i spojrzała po twarzach Gavina i Ryu, złości w oczach tego drugiego się spodziewała, ale mina pierwszego zainteresowała ją zdecydowanie bardziej. Złodziejem? Pierwszy? Dziewczynka zamrugała oczyma i zbliżyła się do Gavina, by złapać jego twarz w obie dłonie i lekko zdusić policzki. Obstawiała, że ma jakiś atak paniki czy coś…

- Hej, Duszku, spokojnie. Trzymaj fason, zaraz tu wejdą dzieci, jak zobaczą Twoją minę to od razu spanikują – wyjaśniła dość racjonalnie i wtedy obejrzała się na Ryu. Uniosła lekko brew.

- Niby dlaczego mieliby nie wiedzieć? Nie rób z nich debili… - pokręciła głową by zaraz zobaczyć pierwsze dziecko wchodzące do tego świata, Ryu nawet nie musiał nikogo nawoływać.

Kiedy dzieciaki pakowały się do środka, ona patrzyła dookoła, a słysząc pytanie Ryu, wróciła do niego spojrzeniem i wskazała po kolei palcem każde zwierciadło w pokoju.

- Nie pamiętasz co się dowiedzieliśmy? Świat luster jest połączony, wchodząc w jedno lustro przenosisz się do innego „pokoju” tego świata, a wyjść możesz tylko przy pomocy księgi… Teraz w niej pewnie pojawi się cała masa zdjęć. Każdy kto tu wejdzie. Jeżeli dyrektor ma księgę to na pewno zauważy co się dzieje – zaczęła analizować, jednocześnie kręcąc kółka.

- Musimy się podzielić na mniejsze grupki i każdą wysłać do innego zwierciadła, to zwiększy nasze zasięgi, a jednocześnie pomieścimy wszystkich. Ktoś w końcu na pewno zobaczy dzieciaka w jakimś lustrze, no nie? – spojrzała po swoich towarzyszach, uważała swój pomysł za dobry, ale czekała na ich opinię.

***

Ryu zacisnął mocno wargi, ignorując słowa Akane całkowicie. Przynajmniej dopóki nie doliczył się wszystkich najmłodszych dzieci. Dopiero wówczas wrócił do niej spojrzeniem i odetchnął głęboko. 

- Tak, zdjęcia się pojawią - zgodził się podchodząc do pierwszych drzwi i otwierając je na oścież. - Tylko, jeśli to nie dyrcio ma księgę to warto wysłać wiadomość - dodał zaraz, drapiąc się po głowie. - Może stworzymy napis? Jakiś duży? Żeby wyjaśnić dorosłym co robić? - zaproponował spokojnie. 

***

Gavin popatrzył po Akane z wyraźnymi łzami w oczach i potrząsnął przecząco głową.

- Ale, ale… ja go wciąż… - zająkał się i wtedy wpadł na doskonały pomysł. Skoro Ryu mógł mu to zrobić to on też może. Z nienacka złączył usta Akane i swoje w pocałunku, głównie po to by zmazać niesmak i smak ust starszego chłopaka. Pocałunek z dziewczynką trwał krótko, ale wystarczająco długo by pierwsze dzieci go zobaczyły. Jej usta były zupełnie inne niż te Ryu. Zdecydowanie mniej szorstkie.

- Masz… lepsze usta niż Ryu - poinformował ją rzeczowo. 

Dopiero wtedy otarł łzy i z uniesioną dumnie głową obserwował wchodzących do środka dzieci. 

- Napis? - popatrzył po czarnowłosym jakby nie rozumiejąc. - Ale jak? Z Kartek? - rozejrzał się po pomieszczeniu. - Okay… poszukam - dodał szybko wchodząc w tłum i zajmując się kartkami. Miał nadzieję, że Akane go nie dopadnie. 

***

Tego Akane nawet się nie spodziewała. Co prawda przeżyła już swój pierwszy pocałunek, ale… Ten był jeszcze dziwniejszy. Zesztywniała czując usta Gavina na swoich i stała z szeroko otwartymi oczyma jeszcze kiedy chłopak zdążył się odsunąć. Lepsze usta niż Ryu? An była w tak ciężkim szoku, że nawet nie wyłapała dobrze o co chodzi, a po prostu spłonęła rumieńcem. Dziewczynka stała tak otumaniona, a odgłosy dookoła docierały do niej z znacznym opóźnieniem. No przecież tak się starała!! Do jasnej cholery! Co zrobiła nie tak, że ją pocałował?!

***

Ryu kompletnie zdębiał widząc scenę rozgrywającą się tuż przed jego oczyma. Z jednej strony Gavin paplający głośno o ich pocałunku doprowadzał go do istnego szaleństwa. Z drugiej strony Gavin całujący Akane - przyprawiał go o wyraźne obrzydzenie. Jak on w ogóle mógł?! Przypomniał sobie o słowach Asme, o tym by zachować spokój, potem przyszły słowa Dante o tym że kobiety powinno się dobrze traktować. Ale do cholery jasnej… jak?! Co powinien zrobić?!

Zacisnął mocno wargi i wreszcie nabrał głębokiego oddechu, po czym ruszył w tłum za Gavinem.

- Zamorduje gnojka - fuknął wściekle. - Nogi mu z dupy powyrywam! - krzyknął, widząc zmieszanie Żaby. Tak się nie robi! 

- Gavin! Stres wyżarł ci mózg?! - złapał chłopca za koszulkę i przyciągnął do siebie. - Ciebie doszczętnie porąbało?! Przeproś ją! - potrząsnął nim mocno, chcąc mu przemówić do rozumu. W tym samym czasie Tony otworzył kilkanaście drzwi i odnalazł wśród nich te prowadzące do sierocińca. 

- Akane? - spojrzał na dziewczynkę. - Chodź tu - przywołał ją gestem dłoni. - W to ktoś może spojrzeć… pani Asmenya często siedzi przy tym biurku. - wskazał palcem na biurko w bibliotece.

***

Gavin był wdzięczny Akane, że ta za nim nie pobiegła, że go nie ochrzaniła, tylko zostawiła samemu sobie, bo nie wiedział co by zrobił, gdyby tak po prostu go uderzyła. W tym popłochu czuł jak policzki mu płonął. To był jego pierwszy pocałunek z dziewczyną i stwierdził, że mógłby to polubić, więc gdy Ryu złapał go za koszulkę i mocno go potrząsnął, utknął w starszym spojrzenie, nie rozumiejąc.

- Chyba tobie… całowanie dziewczyn jest super - mówiąc to spłonął jeszcze większym rumieńcem. - Sam spróbuj… bo… bo nie ma za co przepraszać - wydusił, wciskając w dłonie Ryu kartki, które znalazł. - Masz… więcej nie było - odepchnął go od siebie.

***

Dziewczynka stała osłupiała jeszcze krótką chwilę, zaraz jednak zadrżała lekko i zacisnęła pięści, by ocknąć się na wołanie Tonyego. Spojrzała na blondyna z wyraźną złością na twarzy.

- Daj mi chwilę… - syknęła przez zaciśnięte zęby i ruszyła do dwójki chłopaków. Jej kroki były ciężkie, a gdyby nie łagodne rysy twarzy młodej, to wzrokiem by zabijała.

- Nigdy! Przenigdy więcej tego nie rób, rozumiesz?! – krzyknęła na Gavina, pakując się między niego, a Ryu. Przywaliła mu zaraz w ramię kilka razy. – Nie całuje się nikogo dla swojej wygody! Mnie się na pewno nie całuje! To jest dla zakochanych! Symbol miłości! – przy każdym kolejnym zdaniu uderzała chłopca, nie ważne, ręką, nogą… Czymkolwiek sięgała. – Nie jestem Twoją zabawką żebyś to sobie robił „bo tak”! – przy ostatnich słowach zatrzymała się i po prostu za nim krzyknęła, już bez rękoczynów. Wypuściła zaraz nosem powietrze i spojrzała po zszokowanych twarzach wszystkich przybyłych. Gniew z jej twarzy nie znikał. An zakasała rękawy i śląc każdej mijanej osobie nieprzyjemne spojrzenie, dotarła do lustra, o którym wspomniał Tony. Założyła ręce na torsie i spojrzała na wspomniane przez blondyna zwierciadło.

- Jasne, że może, w każde ktoś może spojrzeć, właśnie dlatego warto wykorzystać fakt, że mamy tu tyle gęb… Trzeba porozsyłać ich grupkami do każdego możliwego zwierciadła – mruknęła, nadal poirytowana.

***

Czarnowłosy aż się cały zapowietrzył na słowa Gavina. Z zaskoczeniem przyjął kartki i jeszcze parę razy zamrugał. Już miał mu wpierdolić, ale Akane sama sobie poradziła. Uśmiechnął się lekko widząc swoją przyjaciółkę w akcji, po czym napisał szybko na kartkach słowa - “Popatrz w lustro” i przez długą chwilę trzymał je w dłoniach, zanim nie oddał ich napotkanemu dzieciakowi instruując co ten ma robić. Podszedł do pierwszych lepszych drzwi i otworzył je na oścież, po czym polecił paru osobom stanąć tuż przed nim i czekać. 

- Żabo… to co? Teraz czekamy, nie? - tylko skończył to mówić, a po podłodze brzdęknął łańcuch więżąc kilkoro znajdujących się najbliżej niego dzieci i przygniażdżając je z siłą do ściany pomieszczenia. - Kurwa… - wyrwało mu się, zanim zdołał ugryźć się w język. Najwyraźniej wiedźma nie chciała dać im spokoju. Zwykle nie przeklinał, ale tym razem zwyczajnie poniosły go nerwy. Przypomniał sobie jak klną dorośli, a potem po prostu puścił się biegiem do najbliżej położonego dzieciaka. - Nie ruszaj się! - krzyknął na nie, widząc co się dzieje. Z każdym ruchem, łańcuch mocniej wrzynał się w jego skórę. - Tony, daj tu trochę powietrza - rzucił do kumpla, reagując szybko na fakt duszenia się malucha. - Spokojnie… będzie dobrze, oddychaj… oddychaj - ręce trzęsły mu się z przejęcia. Bał się. Nie o siebie, ale o te wszystkie dzieciaki dookoła. Czuł się za nie odpowiedzialny, zwłaszcza te należące do sierocińca. Przecież obiecał… do cholery obiecał Rei, że będzie się nimi opiekował. No i Dante? Co powie Dante, jak się dowie, że ktoś zginął na jego warcie? Na pewno już nie będzie go chciał. A Akane? Przecież nie mógł pozwolić, by oglądała taką masakrę. Mimo wszystkiego co przeszła… już dość. Teraz powinno być lepiej, a nie gorzej. 

Zacisnął mocno wargi i dotknął łańcucha. Parzył go w dłonie, ale musiał spróbować. Musiał spróbować go rozerwać.

***

Gavin rozszerzył oczy w przerażeniu. Akane wcale się nie podobało. Była na niego zła. Mało tego, biła go z całej swej siły. Chciało mu się płakać. Pociągnął nosem i wyraźnie próbował się od niej odsunąć. Myślał, że chociaż trochę jej się podobało, a tu wychodziło na to, że postanowiła ukarać go i ośmieszyć przed całą szkołą!

- Ale… ale… - pociągnął nosem wyraźnie się jąkając. Gorączkowo myślał jak z tego wybrnąć i doszedł do wniosku, że istnieje tylko jeden sposób. Podszedł szybko do Akane i złapał ją za ręce zaciskając mocno wargi. - No ale… ja cię kocham - wymamrotał. W ten sposób, choć uniknie aż tak wielkiego upokorzenia. Poza tym wcale tu za mocno nie kłamał. Faktycznie kochał Akane, czuł do niej przywiązanie. Długo była jego jedyną przyjaciółką. Serducho zawsze mu wariowało na jej widok. Chciał coś jeszcze dodać, ale to wtedy łańcuch zaplątał się wokół jego nogi i został pociągnięty do ściany. Szamotał się mocno, czując jak ten oplata się wokół niego mocniej. Ryu walczył z jednym z łańcuchów, który obezwładnił młodsze dziecko, a on chciał by ktoś mu pomógł.

- Pomocy! - krzyknął głośno, całkowicie nie panując nad sobą. Najgorsze w tym wszystkim było to, że w tej dziwnej przestrzeni nie było żadnego ducha. Nikt nie mógł mu pomóc. Łzy płynęły po policzkach, a on czuł że ze strachu zaraz popuści.

***

An nawet nie była w stanie stwierdzić czy pocałunek Gavina jej się podobał, nie patrzyła na jego czyn w ten sposób, dla dziewczynki to był jakiś dziwny odruch wywołany stresującą sytuacją, coś czego się nie spodziewała, coś czego sobie nie życzyła… Coś czego się bała. Widziała, że i on się bał, przynajmniej teraz, kiedy ta wymierzała kolejne ciosy w jego stronę. Odetchnęła głęboko i już miała odpowiadać Ryu, kiedy Gavin znowu zmniejszył dystans i złapał jej dłonie. Chyba znowu jej nie pocałuje, prawda?! Spięła się na samą myśl i nawet zrobiła krok w tył, gdy nagle usłyszała wyznanie. Oczy Akane otworzyły się szeroko, a twarz spłonęła rumieńcem. Czy Duszek oszalał?! Stroił sobie z niej żarty? Spojrzała na niego zawstydzona, speszona, zdezorientowana… Nie miała pojęcia co robić, niby powinna trzeźwo myśleć, ale ten chłopiec jej nie pozwalał, był niereformowalny! Do tego wszystkiego dochodził tłum dzieciaków, Ryu, Tony… Wszyscy to widzieli, wszyscy słyszeli i Akane miała wrażenie, że właśnie padła ofiarą jakiegoś dowcipu. Nie zauważyła wcześniej nic co by świadczyło o rzekomym uczuciu Duszka.

- Ja… - odezwała się w końcu, całkowicie zapominając o Ryu i jego pytaniach, gwałtownie zabrała dłonie z uchwytu Gavina i cofnęła się, by zrobić kilka kroków w stronę tłumu. Chciała zniknąć z oczu wszystkich obserwatorów, a najlepiej to zapaść się pod ziemię… Nie zdążyła jednak odejść zbyt daleko, bo zaraz do akcji wkroczyły tajemnicze łańcuchy i wśród zebranych zapanował chaos.

W pierwszym odruchu zastygła, trwało to jednak kilka sekund, zaraz rozejrzała się dookoła i chociaż odrobinę spróbowała zorientować w sytuacji. Nie powinna panikować, ale serce podskoczyło jej do gardła i chociaż Gavin namieszał jej w głowie to właśnie na nim teraz skupiła swoją uwagę. Myśl! Myśl! Karciła się w głowie, jednak widząc jak brunet się oddala, po prostu ruszyła biegiem w jego stronę. Skoczyła do nogi chłopca i złapała za łańcuch, poczuła znajomy ból, poparzenie… Całkiem niedawno wyleczyła blizny pozostałe po kontakcie z płomieniem Feniksa i chociaż żar łańcucha był nieprzyjemny to nie równał się z tym co czuła wtedy. Łzy napłynęły dziewczynce do oczu, ale nie puściła stali. Zacisnęła zęby i obejrzała się na panikujące dzieci.

- Wody! Ktoś niech da wody! Polać łańcuchy strumieniem wody! Ktoś na pewno tu włada wodą! – krzyknęła pierwsze co jej przyszło do głowy i już zaraz dookoła unosiła się gęsta para. Rozgrzany metal polany wodą intensywnie parował, przez co na jakiś czas znacznie pogorszyła się widoczność. Przez te kilkanaście sekund, gdy para unosiła się dookoła wszystkich, zbiorowisko umilkło, a gdy widoczność znacznie się poprawiła dzieciaki mogły dojrzeć, że została ich tylko garstka. Zdecydowana większość uczniów zniknęła, jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki.

***

Ryu kopnął wściekle opadły łańcuch. Dzieciak, który jeszcze chwilę temu się dusił, wyparowal. Puffnął. Niemal jak wcześniej dorośli. Wyparował jak wiele dzieciaków dookoła. Chłopak kopnął łańcuch raz jeszcze i spojrzał na Gavina.

- Szkoda, że ty nie wyparowałeś - fuknął głównie dlatego, że zaczynał mieć tego wszystkiego dość. Dzieciaki zniknęły, a ich tu została jedynie garstka. Pech chciał że wśród nich znajdował się Gavin. Splunął na podłogę odrywając rękaw swojej koszulki, by podejść do Akane i twardo złapać jej nadgarstek.

- Głupia - fuknął i na nią, prowizorycznie bandażując jej rękę. Swoje miał w głębokim poważaniu, nawet nie zauważył, że coś mu się stało. Schował je tylko w kieszenie i odszedł od wszystkich. Zdołał już ich policzyć. Na palcach dwóch dłoni. Do dziesięciu liczyć umiał. Gavin, Tony, Akane, Michelle, Mary, on sam i jakieś bliżej niezidentyfikowane trzy dziewczyny z klasy Akane, o czym zdołał się już przekonać. Przykucnął w kącie i zamknął na chwilę oczy. Z tej całej ferajny zostało ich tylko dziewięciu. Zagryzł mocno wargi, żeby tu się nie rozpłakać.

- Gavin… sprawdź ich, ok? Poszukaj… sprawdź czy ich tu nie ma - rzucił cicho do przerażonego chłopaka, który nadal stał przy ścianie. - Po prostu sprawdź. Upewnimy się tylko, że żyją… albo że nie…

***

Gavin z przerażeniem patrzył na dłonie Akane, które z każdą chwilą robiły się coraz bardziej czerwone. Zaciskał mocno powieki i płakał wraz z nią, jakby czuł jej ból. Już nawet nie chodziło o jego dyskomfort, tylko o nią. Przecież nie musiała tego robić. Nie musiała mu pomagać.

- Zostaw! - krzyknął zrozpaczony i wtedy łańcuchy puściły. Dzieci zniknęły, a on sam powoli wyplątał się z łańcuchów, pociągając przy tym nosem. - No dzięki - burknął płaczliwie do Ryu. - Fajnie, że tak myślisz - obserwował chłopaka, jak ten nie potrafi znaleźć sobie miejsca. Nie rozumiał dlaczego aż tak się martwi. Przecież żył! To było najważniejsze… przynajmniej w jego mniemaniu.

- Nikogo nowego tu nie ma - pokręcił przecząco głową. - Nikt nie zginął - zapewnił go jeszcze, chcąc się na coś przydać. Zacisnął przy tym mocno wargi. - Ale ta szafa… wygląda podejrzanie - zbliżył się do wielkiej dębowej szafy, która w tej chwili świeciła nienaturalnie czerwonym blaskiem. Zanim ktokolwiek zdołał go powstrzymać, otworzył wrota, a całą komnatę spowiło światło. Gavin nie zdołał nawet krzyknąć, a już leżał plackiem na pustyni.

- Co się stało? - rozejrzał się całkowicie zdezorientowany, szukając pozostałych. Dzieciaki były równie zaskoczone co on i już wiedział. Nie musiał nawet patrzeć na Ryu, by wiedzieć, że chłopak będzie na niego wściekły. Zawalił sprawę. Zawalił…

- Przepraszam!!! - krzyknął przerażony

***

Akane rozglądała się po pomieszczeniu oniemiała, z lekko rozchylonymi ustami. Gdzie wszystkich wywiało? Co właściwie działo się w tej szurniętej szkole? Nie miała pojęcia i pewnie gdyby nie pieczenie poparzonej ręki to zaczęłaby tworzyć w głowie różne skomplikowane teorie.

Kiedy Ryu zbliżył się i złapał jej nadgarstek, ta zacisnęła usta w wąską kreskę i z naburmuszonym wyrazem twarzy pozwoliła by ją opatrzył, jednocześnie uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Nie ważne, że nie był Gavinem, był chłopcem i po sytuacji sprzed chwili peszyły ją gesty wykazujące troskę płci przeciwnej.

- Przynajmniej nie najgłupsza – burknęła pod nosem i odprowadziła chłopca wzrokiem. Zaraz powędrowała wzrokiem po pozostałych dzieciakach i przewróciła oczyma na widok Mi i Mary. Nie przepadała za nimi. Jakby tego było mało Alice i Kate, które chodziły do jej klasy, i które również tutaj pozostały, były typowymi klonami. Nie miały własnych poglądów czy własnego zdania, zawsze szukały sobie przywódcy i ślepo za nim podążały… Akane już oczyma wyobraźni widziała jak niczym pieski przytakuję Michelle. Westchnęła ciężko, po czym ruszyła w stronę Ryu i przykucnęła przy nim by bezceremonialnie złapać jego ręce i obejrzeć poparzenie. W milczeniu złapała za jego drugi rękaw koszulki i ten również oderwała, by pomoczyć go w wszędobylskiej wodzie i założyć prowizoryczny opatrunek. Przy okazji namoczyła i swój opatrunek, chłodna woda przynosiła ukojenie.

Słysząc odpowiedź Gavina westchnęła ciężko i podniosła się na równe nogi.

- Może ich gdzieś przeniosła? Sama wybrała grupki? Chce nas sprawdzić? – rzuciła kilka pytań, by znowu spojrzeć po zebranych. Wzrok zatrzymała na Gavinie, który właśnie sięgał do szafy.

- Gavin, co Ty…? – nie zdążyła nawet dokończyć, bo zaraz wylądowała plecami na piasku i poczuła jego ziarna w ustach i oczach. Jakby tego było mało ktoś wylądował prosto na niej… Ciężko jej dziś było o trzymanie dystansu.

***

Ryu odetchnął z wyraźną ulgą, gdy tylko Gavin go uspokoił. Ulga ustąpiła jednak przerażeniu, gdy chłopak otworzył szafę. Padł plackiem na piasek i w mgnieniu oka stał na równych nogach. Odległość jaka dzieliła go od Gavina pokonał w kilku krokach, by złapać go za koszulkę.

- Pogrzało cię?! Zastanów sie co robisz. Włącz myślenie, ok? Podobno w tym jednym jesteś dobry - krzyknął na niego, odpychając go od siebie i raz po raz zaciskając i rozprostowując palce od rąk. - Wszyscy są? - zapytał rozglądając się po okolicy. Akane leżała na ziemi z Tonym tuż na niej, Michelle padła wraz z Alice i Kate, a Mary już otrzepywała się z piasku. Wszyscy wyglądali na całych.

- Wybacz - Tony podniósł się na łokciach i powoli ześlizgnął z Akane. Wylądowali na pustyni. W najgorszym możliwym dla niego otoczeniu. No i oczywiście jego wózek z nim nie wylądował. - Ryu? - spojrzał na przyjaciela. Nie musiał nic więcej mówić. Chłopak od razu stracił zainteresowanie Gavinem i już chwilę później kucał tuż przy Tonym i Akane. - Musimy znaleźć schronienie - zanim Tony skończył mówić, zerwało się okropne wiatrzysko, a piasek zaczął smagać ich po twarzy.

- Dasz radę nas wszystkich ogarnąć? - czarnowłosy uniósł lekko brew, biorąc Tonego na barana i zwołując wszystkich do siebie. Blondyn nie odpowiedział. Zamiast tego skupił się na dostarczaniu powietrza całej gromadce. - Michelle… użyj echolokacji i zlokalizuj nam jakiś głaz… albo jaskinię, cokolwiek - poprosił dziewczyny, by zerknąć jeszcze na Gavina i Akane. - Schowamy się tam i przeczekamy… nie ma sensu iść daleko w taką pogodę…